Nadzorować i karać. Narodziny więzienia
Michel FoucaultPo dwu, a może trzech próbach kat Samson i tamten, który go szarpał
cęgami, wyciągnęli z kieszeni po nożu i odcięli nogi od tułowia; cztery
konie, ciągnące z całej siły, poniosły obie nogi, a to: najpierw tę z prawej
strony, a drugą potem. Dalej tak samo uczyniono z rękami w okolicy
ramion i pach; trzeba było ciąć ciało prawie po kości, a konie, rwąc
z kopyta, powlokły najpierw prawą rękę, potem lewą.
Po odjęciu tych czterech członków przyszli spowiednicy, żeby z nim
mówić; oprawca wszak rzekł im, że jest on martwy, jakkolwiek prawdą
jest, że widziałem ruszającego się człowieka, a jego żuchwa chodziła tam
i z powrotem, jak gdyby mówił. Jeden z oprawców powiedział nawet
jakiś czas potem, że kiedy podniósł tors, żeby go rzucić na bierwiona, ten
żył jeszcze. Cztery członki odczepione od końskiej uprzęży ciśnięto na
stos ułożony koliście naprzeciw szafotu, potem lors„ wszystko przykryto
bierwionami i chrustem, i podłożono ogień pod słomę wymieszaną
z drewnem.
--